Victoria szła zamyślona długim chodnikiem. Ciągle myślała o zaproszeniu na randkę na którą właśnie podążała w pełni zadowolona, ale równie dobrze poddenerwowana. Nie zwracała uwagi na przechodnie szła prosto z małym uśmieszkiem na twarzy, nagle poczuła, że w kogoś uderzyła. Odsunęła się do tyłu i ujrzała rozpromienioną twarz Mario. Trzymał ją za ręce, a ona nawet tego nie zauważyła. Uśmechała się do niego i w pewnym momencie ocknęła się. Puściła jego dłonie i rozejrzała się czy nikt z paparatzi ich nie dostrzegł.
- Viki uważaj, miałaś szczęście, że na mnie wpadłaś a nie na jakiegoś faceta. - zaśmiał się.
- Oj Mario. Zamyśliłam się trochę i tak wyszło.
- O czym myślałaś ?
- A takie tam. - obdarzyła go uśmiechem - Gdzie idziemy ?
- Może po prostu się przejść ?
- Dobrze proszę pana.
Szli rozmawiając i śmiejąc się. Dziewczyna czuła się przy nim bardzo szczęśliwa i wolna, bez ograniczeń. On też czuł się swobodnie przy niej. Zabrał ją w jakieś miejsce. Mur, drzewa, jakieś grafitty na tym jakże niezadbanym obiekcie. Można było na niego wejść i tak postąpili rozsiedli się na ceglanym murze i patrzyli na zachodzące słońce. Może to miejsce nie było godne randki takiego piłkarza i takiej piłkarki, ale było bardzo bardzo romantyczne. Piękne podchodzące pod róż niebo, grafitty mieniły się kolorami, drzewa oblepione kwiatami, ciepłe powietrze, śpiew ptaków oraz odgłosy zapylających kwiaty pszczół. Dla Victorii było pięknie, nawet i lepiej niż siedzenie w jakiejś dennej restauracji zamknięci w pomieszczeniu z sztucznymi kwiatami i jedzeniem. Do tego ludzie gapiący się na nich i proszący o autografy. To miejsce było doskonałe i on o tym wiedział. Dlatego nie bez powodu ją tu zabrał. Siedzieli i cieszyli się tą chwilą. Victoria nawet nie poczuła kiedy Mario ją przytulił. Zrobił to z taką precyzją i delikatnością, że się samej sobie nie dziwiła. Spojrzała się na niego i nie wiedziała dla czego cmoknęła go w policzek. Chłopak się uśmiechnął, urwał kawałek gałązki pięknie pachnącej wiśni, zerwał kwiatka i włożył jej za ucho.
- Pajac. - zaśmiała się.
- Może i pajac, ale teraz wyglądasz jeszcze ładniej. - pokazał ok.
- Gadasz głupoty.
- Może i tak, ale wiem co czuje.
- A co czujesz?
- To że cie - urwał i spojrzał na nią z nadzieją, że odczyta z jej twarzy co czuje.
- Ja cie też. - uśmiechnęła się i pocałowała go w usta ze szczyptą rozbawienia. Chłopak spojrzał na nia i się uśmiechną.
- Spróbujemy?
- Ja się zgadzam.
Mario zeskoczył z muru zdjął Victorię złapał za rękę i udali się do kawiarenki. Wypili lemoniadę porozmawiali i Victoria musiała się zbierać do domu. Chłopak odprowadził ja pod same drzwi pożegnali się pocałunkiem. Victoria weszła do środka i rzuciła się na fotel i włączyła telewizję.
2 tyg. później.
Victoria i Mario są bardzo szczęśliwi ze swojego związku, miedzy nimi układa się bardzo dobrze. Właśnie dziewczyna wróciła z całodniowego spaceru z Mario. Chłopak przysłał jej SMS o treści "Kocham cię i już tęsknię" Ta skomentowała go uśmiechem i udała się do kuchni robić sobie kolację. Kiedy usiadła do stołu i ugryzła kawałek ziarnistego chleba u drzwi rozległ się dźwięk dzwonka. Pomyślała, że to Mario. Popiła sok i poszła otworzyć. Ku zdziwieniu nie stał tam Mario.
- A co ty tu robisz? - powiedziała zdenerwowana i zdziwiona opierając się z szoku o drzwi.
piątek, 19 kwietnia 2013
środa, 10 kwietnia 2013
ROZDZIAŁ 8
Victoria skończyła swój trening. W szatni panowała grobowa cisza, gdyż trenerka była bardzo zdenerwowana i oberwało się każdej dziewczynie. Wychodząc z szatni na korytarzu na Viki czekał dyrektor. Widząc wychodzacą dziewczynę podszedł do niej bez wahania i nie owijając w bawęłnę wytłumaczył o co mu tak naprawdę chodzi.
- Możesz przekazać Ninie, że już nie ma czego tutaj szukać. Wydalam ją.
- Co? Ale jak to dlaczego?
- Tak to. Tydzień temu grałyście ważny mecz. Jej nie było. Na treningi też nie chodzi.
- Ale ona wyjechała.
- Victorio wiesz co to mnie obchodzi no nie. Nawet nic nie powiedziała, nie poinformowała.
- No cóż. Dobrze.
Dyrektor posłał dziewczynie uśmiech i odszedł. Victoria stała pod ścianą oszołomiona. Wyciągnęła szybko telefon z kieszeni i wybrała numer byłej przyjaciółki. Jak zawsze ta nie odebrała. Victoria wyszła przed boisko i ustrzegła czekającego na nią Mario i kawałek dalej zmartwionego nadal pomimo minionego tygodnia Marco. Victoria podeszła do Mario i posłała mu sztuczny uśmiech. Mario cmoknął ją w policzek na przywitanie i wziął jej torbę.
- A co on dalej taki? - zapytała z nutą troski w głosie.
- Tak, nie wiem kompletnie co mam z nim robić. Może ci uda się z nim pogadać?
- Mario, wątpię. Skoro z przyjacielem nie chce rozmawiać to co dopiero ze mną.
- Spróbuj.
Chłopak uśmiechną się do Viki i pokazał na trzymającego z nadzieją w oczach telefon Marco. Dziewczyna podeszła do niego niepewnie i stanęła naprzeciw.
- Słuchaj Marco. To nie ma sensu schowaj ten telefon. Sama do niej dzwoniłam z kilkanaście razy i nic. Nawet teraz nie odbiera. Daj sobie spokój jak się odezwie do mnie to dam ci znać.
- Po co do niej dzwoniłaś? Przecież masz ją w dupie.
- Wywalili ją z BVB musiałam jej przekazać, ale jak widzisz nie mam jak.
- Co? Wyrzucili ją?
- Tak dzisiaj mi dyrektor powiedział, że ona nie ma czego szukać już tutaj.
- O ja cież pierdziele. To teraz na pewno nie wróci do Dortmundu.
Rozmowę przerwał im wpychający się Mario.
- Viki idziemy do kina?
- No tak możemy iść, ale pod jednym warunkiem.
- Tak słucham jakim?
- Marco idziesz z nami. - uśmiechnęła się.
- Nie, nie psujcie sobie wieczoru.
- Marco nie gadaj głupot. Idziesz ze mną i Mario, bez gadania, chodź.
Victoria szarpnęła Reusa za rękę i poszła w stronę kina. Mario pobiegł za nimi i próbował podtrzymywać atmosferę. Kupili popcorn, cole i weszli do sali kinowej na jakiś film. Po pół godzinie ustrzegli, że Reus odleciał na fotelu. Pewnie film go znudził - pomyślała Viki i szturchnęła zajadającego popcorn Mario.
- Co? - szepnął.
- Patrz Reus śpi. - zaśmiała się.
- Co za pajac obudź go. - wyciągną rękę by go zbudzić.
- Nie. - Victoria złapała go za dłoń i ich palce splotły się. Do końca seansu Mario nie puścił Victorii. Marco wstał pod koniec filmu i wyspany razem ze znajomymi poszedł do domu. Mario i Viki odprowadzili go pod sam dom, po czym chłopak znikł za drzwiami swojego mieszkania. Mario korzystając z okazji, że jest sam na sam z Victorią odprowadził ją pod same drzwi i postanowił się z nią umówić.
- Hm.. No to co ja już lecę. - posłała mu uśmiech.
- No jak mus to mus. A no ten mam pytanie.
- No mów śmiało.
- Poszłabyś ze mną jutro na spacer, ale sami bez towarzystwa. - zmieszał się.
- Zapraszasz mnie na randkę powiadasz? - zaśmiała się.
- Tak jakby.
- Oczywiście, pójdę. O której?
- A o której ci pasuje?
- O 17 może być?
- Pewnie, to o 17 będę po ciebie.
- Dobrze proszę pana. - uśmiechnęła się i dała mu buziaka na pożegnanie. Mario uśmiechną się i wyszedł szczęśliwy z klatki.
Tata Niny. ;-)
- Możesz przekazać Ninie, że już nie ma czego tutaj szukać. Wydalam ją.
- Co? Ale jak to dlaczego?
- Tak to. Tydzień temu grałyście ważny mecz. Jej nie było. Na treningi też nie chodzi.
- Ale ona wyjechała.
- Victorio wiesz co to mnie obchodzi no nie. Nawet nic nie powiedziała, nie poinformowała.
- No cóż. Dobrze.
Dyrektor posłał dziewczynie uśmiech i odszedł. Victoria stała pod ścianą oszołomiona. Wyciągnęła szybko telefon z kieszeni i wybrała numer byłej przyjaciółki. Jak zawsze ta nie odebrała. Victoria wyszła przed boisko i ustrzegła czekającego na nią Mario i kawałek dalej zmartwionego nadal pomimo minionego tygodnia Marco. Victoria podeszła do Mario i posłała mu sztuczny uśmiech. Mario cmoknął ją w policzek na przywitanie i wziął jej torbę.
- A co on dalej taki? - zapytała z nutą troski w głosie.
- Tak, nie wiem kompletnie co mam z nim robić. Może ci uda się z nim pogadać?
- Mario, wątpię. Skoro z przyjacielem nie chce rozmawiać to co dopiero ze mną.
- Spróbuj.
Chłopak uśmiechną się do Viki i pokazał na trzymającego z nadzieją w oczach telefon Marco. Dziewczyna podeszła do niego niepewnie i stanęła naprzeciw.
- Słuchaj Marco. To nie ma sensu schowaj ten telefon. Sama do niej dzwoniłam z kilkanaście razy i nic. Nawet teraz nie odbiera. Daj sobie spokój jak się odezwie do mnie to dam ci znać.
- Po co do niej dzwoniłaś? Przecież masz ją w dupie.
- Wywalili ją z BVB musiałam jej przekazać, ale jak widzisz nie mam jak.
- Co? Wyrzucili ją?
- Tak dzisiaj mi dyrektor powiedział, że ona nie ma czego szukać już tutaj.
- O ja cież pierdziele. To teraz na pewno nie wróci do Dortmundu.
Rozmowę przerwał im wpychający się Mario.
- Viki idziemy do kina?
- No tak możemy iść, ale pod jednym warunkiem.
- Tak słucham jakim?
- Marco idziesz z nami. - uśmiechnęła się.
- Nie, nie psujcie sobie wieczoru.
- Marco nie gadaj głupot. Idziesz ze mną i Mario, bez gadania, chodź.
Victoria szarpnęła Reusa za rękę i poszła w stronę kina. Mario pobiegł za nimi i próbował podtrzymywać atmosferę. Kupili popcorn, cole i weszli do sali kinowej na jakiś film. Po pół godzinie ustrzegli, że Reus odleciał na fotelu. Pewnie film go znudził - pomyślała Viki i szturchnęła zajadającego popcorn Mario.
- Co? - szepnął.
- Patrz Reus śpi. - zaśmiała się.
- Co za pajac obudź go. - wyciągną rękę by go zbudzić.
- Nie. - Victoria złapała go za dłoń i ich palce splotły się. Do końca seansu Mario nie puścił Victorii. Marco wstał pod koniec filmu i wyspany razem ze znajomymi poszedł do domu. Mario i Viki odprowadzili go pod sam dom, po czym chłopak znikł za drzwiami swojego mieszkania. Mario korzystając z okazji, że jest sam na sam z Victorią odprowadził ją pod same drzwi i postanowił się z nią umówić.
- Hm.. No to co ja już lecę. - posłała mu uśmiech.
- No jak mus to mus. A no ten mam pytanie.
- No mów śmiało.
- Poszłabyś ze mną jutro na spacer, ale sami bez towarzystwa. - zmieszał się.
- Zapraszasz mnie na randkę powiadasz? - zaśmiała się.
- Tak jakby.
- Oczywiście, pójdę. O której?
- A o której ci pasuje?
- O 17 może być?
- Pewnie, to o 17 będę po ciebie.
- Dobrze proszę pana. - uśmiechnęła się i dała mu buziaka na pożegnanie. Mario uśmiechną się i wyszedł szczęśliwy z klatki.
Tata Niny. ;-)
piątek, 5 kwietnia 2013
ROZDZIAŁ 7
Usiadła z telefonem w ręku i nie dowierzała własnym oczom Tata? - powiedziała głośno. Nie wiedziała czy odczytać tego SMS'a czy nie, ale po chwili wahania otworzyła wiadomość i odczytała w myślach "Cześć kochanie. Wiem, że dawno nie pisałem, ale bardzo za tobą tęsknię. Źle zrobiłem wiem, ale chcę ci wszystko wyjaśnić. Dlatego zapraszam cię do mnie. Wszystko sobie wyjaśnimy. Czekam na odpowiedź" Dziewczyna siedziała na łóżku i nie wiedziała co ma myśleć. Tata chce jej wybaczyć, przyjaciółka z nią zerwała nie ma z kim teraz tu zostać. Co ją tutaj trzyma? Wzięła telefon i szybko odpisała "Tak przyjadę jeszcze dziś" Wstała i wyciągnęła walizki. Szybko spakowała co potrzeba i zadzwoniła po taksówkę. Po piętnastu minutach zbiegła na zewnątrz gdzie czekał na nią już pojazd. Włożyła walizki do bagażnika i pobiegła jeszcze do domu po torebkę. Kiedy wychodziła na dwór wpadła przez przypadek na Marco. Spojrzała na niego wystraszona i chciała iść do samochodu, ale on zastawił jej drogę.
- Wyjeżdżasz?
- Tak wyjeżdżam jak widzisz.
- Ale gdzie, na ile ?
- Daleko Marco jak najdalej stąd.
- Dlaczego? Kiedy wrócisz?
- Nie mam co tutaj szukać, ale wrócę.
- Kiedy? A co z nami?
Nina już nie odpowiedziała wsiadła do taksówki i poczuła, że serce ją strasznie zakuło. Usłyszała tylko stuknięcie w szybę, to Marco uderzył ręką. Taksówka ruszyła, Nina odwróciła się by ostatni raz spojrzeć na niego. Pomachała mu, ale nie otrzymała odpowiedzi. Stał jak wryty jakby był pozbawiony ducha. Dziewczynie poleciały łzy, poczuła coś dziwnego coś czego do tej pory nie poczuła. Wytarła z polików łzy i spojrzała w oddalające się miasto. Marco stał i patrzał w oddalającą się żółtą taksówkę, która oddalała się w mgnieniu oka. Nie wiedział co się tak naprawdę stało. Jedyna osoba, która mogła cokolwiek wiedzieć to Victoria. Wbiegł na klatkę i pobiegł do jej drzwi. Zadzwonił, ale nie otworzyła mu. Zaczął dzwonić bardziej i bardziej, po chwili otworzyła mu zdenerwowana Viki.
- Vika cześć, przepraszam, że bez zapowiedzi, ale może wiesz co z Niną?
- Marco? Wejdź.
- Wiesz coś?
- Nina? Nie nic nie wiem, nie obchodzi mnie już jakaś tam Nina. Mam ją w dupie.
- Dlaczego tak mówisz? Czemu wyjechała?
- Cholera Marco nie rozumiesz, że nie wiem!
- Pokłóciłyście się?
- Nie, zerwałam z nią przyjaźń nie miałam już siły.
- Siły na co?
- Na to cholerne jej poniżanie mnie!
- Nie wiesz czemu wyjechała?
- Nie cholera jasna nie wiem. Wyjdź.
Marco spojrzał na zdruzgotaną dziewczynę i wyszedł. Zbiegł po schodach i wybiegł na chodnik. Nie wiedział co ma robić. Pobiegł do Kloppa po klucz na boisko.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -- - - - - - - - - - -- -- - - - - -- - -
Jak będzie 10 kom. dodamy zdjęcie taty Niny.
piątek, 29 marca 2013
ROZDZIAŁ 6
Rozdział 6.
Victorię obudził dźwięk SMS. Jak zwykle wieczorem nie wyłączyła dźwięków i znowu została obudzona o dziewiątej rano. Sięgnęła ręką po niego i odczytała wiadomość, najpierw obojętnie, ponieważ jeszcze była zaspana, ale gdy doszło do niej, że Mario napisał szybko usiadła, ujęła telefon w dłoń i przeczytała dokładnie każde słowo na głos " Cześć. Przepraszam, że tak wcześnie ale musiałem ci napisać. Posłuchałem ciebie i zerwałem z Ann. Dziękuję bardzo :) " Victoria uśmiechnęła się i wtuliła w puszystą poduszkę. Przeczytała jeszcze raz SMS i odpisała " Hej. Nic się nie stało. I nie ma za co :)" Postanowiła, że dzisiaj spędzi dzień na spokojnie. Wstała radosna i poszła do garderoby. Wyciągnęła niebieską cienką koszulę i spódniczkę w kwiaty (klik), ponieważ słońce grzało i grzało. Umyła zęby i głowę. Po pół godzinie wyszła z łazienki przegryzła jabłko i ubrała buty. Już miała wychodzić kiedy usłyszała dzwonek u drzwi. Otworzyła je szybko i ujrzała nie kogo innego jak Ninę. Spojrzała się z byka i wpuściła ją niechętnie.
- Cześć młoda gdzie idziemy? Ciepło jest to może na lody, zimą cole czy może chłodne piwko? - zarechotała.
- Gdzie idziemy? Możesz sobie iść na piwko na lody możesz iść, ale beze mnie.
- Dlaczego? Przecież i tak wychodzisz.
- Wychodzę sama rozumiesz bez ciebie. Koniec skończyło się od teraz każda idzie sama.
- O co ci cholera znowu chodzi? Ciągle masz jakieś, ale.
- O co mi chodzi? Weź mnie z samego rana nie denerwuj. Masz jeszcze czelność tu przychodzić?
- Ale o co ci chodzi? Co ja zrobiłam takiego?
- Co zrobiłaś? Przemyślałam sobie wszystko. Skończyło się pomiatanie mną jak szmatą, wyzywanie, traktowanie jak służebnicę. Koniec rozumiesz nie będziesz mnie poniżać.
- Nie poniżam cie, a po za tym od kiedy ty taka wygadana i przemądrzała?
- Nie przemądrzała tylko zrozumiałam kim jesteś dla mnie.
- Przyjaciółką a kim?
- Tak oczywiście teraz przyjaciółka ty mnie tylko chcesz jak coś potrzebujesz !
- No i co z tego. No jesteś mi potrzebna, ale ty a nie jakiś muł.
- No i znowu mnie poniżasz. Dobra ja już postanowiłam koniec z nami. Koniec naszej przyjaźni ja mam dość ciebie i twojego chlania. Ja chcę przyjaciółkę a nie pijaczkę.
- Będziesz kurwa żałować.
- Co jeszcze?
- Tak jesteś fałszywą małpą nie powiem, że suką.
- Nie koniec. Wynoś się słyszysz wynoś! - otworzyła drzwi.
- Będziesz żałowała.
Victoria trzasnęła drzwiami i usłyszała stukanie obcasów byłej przyjaciółki. Nina zbiegła po schodach i wbiegła do domu. Rzuciła się na łóżko i zaczęła krzyczeć w poduszkę. W pewnym momencie poczuła wibracje w kieszeni wyjęła telefon i zobaczyła, że dostała SMS od ...
Czy podoba wam się ten blog? Jeżeli tak piszcie w kom. Bo na razie jakoś mało czytelników ;) A o wiele lepiej się nam pisze jeżeli są jakieś pozytywne komentarze. ;)
Victorię obudził dźwięk SMS. Jak zwykle wieczorem nie wyłączyła dźwięków i znowu została obudzona o dziewiątej rano. Sięgnęła ręką po niego i odczytała wiadomość, najpierw obojętnie, ponieważ jeszcze była zaspana, ale gdy doszło do niej, że Mario napisał szybko usiadła, ujęła telefon w dłoń i przeczytała dokładnie każde słowo na głos " Cześć. Przepraszam, że tak wcześnie ale musiałem ci napisać. Posłuchałem ciebie i zerwałem z Ann. Dziękuję bardzo :) " Victoria uśmiechnęła się i wtuliła w puszystą poduszkę. Przeczytała jeszcze raz SMS i odpisała " Hej. Nic się nie stało. I nie ma za co :)" Postanowiła, że dzisiaj spędzi dzień na spokojnie. Wstała radosna i poszła do garderoby. Wyciągnęła niebieską cienką koszulę i spódniczkę w kwiaty (klik), ponieważ słońce grzało i grzało. Umyła zęby i głowę. Po pół godzinie wyszła z łazienki przegryzła jabłko i ubrała buty. Już miała wychodzić kiedy usłyszała dzwonek u drzwi. Otworzyła je szybko i ujrzała nie kogo innego jak Ninę. Spojrzała się z byka i wpuściła ją niechętnie.
- Cześć młoda gdzie idziemy? Ciepło jest to może na lody, zimą cole czy może chłodne piwko? - zarechotała.
- Gdzie idziemy? Możesz sobie iść na piwko na lody możesz iść, ale beze mnie.
- Dlaczego? Przecież i tak wychodzisz.
- Wychodzę sama rozumiesz bez ciebie. Koniec skończyło się od teraz każda idzie sama.
- O co ci cholera znowu chodzi? Ciągle masz jakieś, ale.
- O co mi chodzi? Weź mnie z samego rana nie denerwuj. Masz jeszcze czelność tu przychodzić?
- Ale o co ci chodzi? Co ja zrobiłam takiego?
- Co zrobiłaś? Przemyślałam sobie wszystko. Skończyło się pomiatanie mną jak szmatą, wyzywanie, traktowanie jak służebnicę. Koniec rozumiesz nie będziesz mnie poniżać.
- Nie poniżam cie, a po za tym od kiedy ty taka wygadana i przemądrzała?
- Nie przemądrzała tylko zrozumiałam kim jesteś dla mnie.
- Przyjaciółką a kim?
- Tak oczywiście teraz przyjaciółka ty mnie tylko chcesz jak coś potrzebujesz !
- No i co z tego. No jesteś mi potrzebna, ale ty a nie jakiś muł.
- No i znowu mnie poniżasz. Dobra ja już postanowiłam koniec z nami. Koniec naszej przyjaźni ja mam dość ciebie i twojego chlania. Ja chcę przyjaciółkę a nie pijaczkę.
- Będziesz kurwa żałować.
- Co jeszcze?
- Tak jesteś fałszywą małpą nie powiem, że suką.
- Nie koniec. Wynoś się słyszysz wynoś! - otworzyła drzwi.
- Będziesz żałowała.
Victoria trzasnęła drzwiami i usłyszała stukanie obcasów byłej przyjaciółki. Nina zbiegła po schodach i wbiegła do domu. Rzuciła się na łóżko i zaczęła krzyczeć w poduszkę. W pewnym momencie poczuła wibracje w kieszeni wyjęła telefon i zobaczyła, że dostała SMS od ...
Czy podoba wam się ten blog? Jeżeli tak piszcie w kom. Bo na razie jakoś mało czytelników ;) A o wiele lepiej się nam pisze jeżeli są jakieś pozytywne komentarze. ;)
piątek, 22 marca 2013
ROZDZIAŁ 5
Rozdział 5
Nina weszła do swojej garderoby i rozejrzała się po niej z nadzieją, że szybko i bez wahania wybierze coś odpowiedniego. Sięgnęła po sukienkę w panterkę, czarną skórzaną kurtkę i cieńkie czarne rajstopy oraz pare bransoletek (Klik). Weszła do łazienki, umyła szybko zęby, rozczesała włosy, pomalowała się i wyszła do salonu. Siadając na fotelu usłyszała dźwięk SMS. Leniwie wyciągnęła rękę po niego i odczytała wiadomość od Victorii " No pójdę ok." Dziewczyna zaśmiała się, bo doskonale wiedziała, że Viki z nią pójdzie. Po godzinie leniwego leżenia na kanapie postanowiła wyjść po Victorię z wymówką, że się spóźnią choć prawda była taka, że Ninie się nudziło. Wstała i poszła ubrać swoje wystrzałowe buty na obcasie. Wychodząc zakluczyła drzwi i schowała klucz. Poszła po schodach dwa piętra wyżej i zadzwoniła trzy razy na dzwonek przyjaciółki. Po chwili Victoria otworzyła drzwi z zniesmaczoną miną.
- Głucha nie jestem jak zadzwonisz raz wystarczy.
- Oj tam myślałam, że w łazience jeszcze siedzisz, ale widzę, że już gotowa. - zmierzyła przyjaciółkę od góry do dołu szczerząc się jak głupi do sera.
- Co się tak cieszysz?
- Wyglądasz ten no fajnie. (Klik) - zaśmiała się.
- Normalnie, idę po telefon i możemy lecieć.
Dziewczyna zniknęła za drzwiami zostawiając Ninę na korytarzu. Po chwili Victoria wyszła zakluczając drzwi. Nina spojrzała na przyjaciółkę i wyjęła swoje klucze z kieszeni.
- Schowaj, bo ja moge zgubić.
- A ja to niezgubię?
- Ty jesteś bardziej odpowiedzialna.
Victoria się zdziwiła. Usłyszeć takie coś od Niny to nielada wyczyn. Dziewczyny zbiegły po schodach i wyszły na świeże powietrze. Niebo już pociemniało, ludzi było coraz mniej, gdzie niegdzie można było jeszcze usłyszeć śmiechy bawiących się dzieci na podwórkach. Po pietnastu minutach marszu dotarły do Coocon - Club. Nina od razu poszła się przywitać ze swoimi dobrymi znajomymi z imprez. Victoria rozejrzała się po klubie. Poszła tu i tam. W pewnym momencie jej zwrok przykół siedzący znajomy jej chłopak. Gdy podeszła bliżej zobaczyła Marco, ale nie był sam. Obok siedział Mario i wtulona w niego Ann. Po chwili Viki poczuła pchnięcie w ramię odwróciła szybko głowę i zobaczyła Ninę trzymającą drinki.
- Masz.
Dziewczyna nie odpowiedziała tylko wzięła szklankę i spojrzała na przyjaciółkę, która najwyraźniej dostrzegła znajomych.
- Widzisz Marco też tu jest. - zaśmiała się Victoria.
- Zamknij się ślepa nie jestem.
Nina syknęła po czym wzięła łyk whisky. Victoria spojrzała na nią po czym przerzuciła wzrok na Marco i spółkę. Blondyn siedział na przeciwko kolegi i popijał coś niebieskiego. Mario siedział obejmując jednym ramieniem swoją partnerkę i się śmiał. Najwidoczniej jej nie widzieli. Kiedy dziewczyna odwróciła się by powiedzieć coś przyjaciółce tej już nie było. Victoria poszła jej szukać. Po niecałych dziesięciu minutach szukania zguby znalazła ją siedzącą na czerwonej kanapie, popijającą drinki w gronie facetów i jednej dziewczyny, która najwidoczniej była pijana. Dziewczyna podeszła do nich i zobaczyła nogę Niny leżącą na kolanie jednego z chłopaków.
- Nina co ty robisz?
- Siedzę i piję ze znajomymi.
- Czemu mnie zostawiłaś? Szukałam cie cholera z dziesięć minut.
- To, że poszłaś ze mną na imprezę nie znaczy, że masz łazić tam gdzie ja.
- No to logiczne, że jak mnie zabierasz to trzymamy się razem.
- Dziewczyno ile ty masz lat, że muszę cię pilnować.
- To chyba raczej ja ciebie, bo już jesteś nieźle napita.
- Weź mnie nie wkurwiaj idiotko to, że jesteś kompletnie zamulona, nudna, nie umiesz się bawić to nie znaczy, że ja też mam być. Nie jestem tobą i nie będę na całe szczęście. Najlepiej usiądź na tyłku i ucz się. Wielka mi przyjaciółka.
- Wiesz co ja chce mieć przyszłość a nie skończyć jak ty pod mostem z wódą i żebrać na następną. Pijaczką zostaniesz już ci dużo do tego nie zostało.
- Zamknij mordę ty i przyszłość? Twoja przyszłość to siedzenie samej w domu, bo nikt takiej nudziary nie chce.
- Jak nie chce to nie.
- Dziwię się że z takim mułem się zadaje.
- To się kurwa nie zadawaj jak ci nie pasuje.
Zdenerwowana Victoria już nie miała ochoty rozmawiać z przyjaciółką postanowiła się również napić. Poszła do baru i poprosiła o coś mocnego. Wypiła kilka kieliszków czegoś naprawdę mocnego. Po chwili zobaczyła, że dosiada się do niej znajomy chłopak. Spojrzała na niego i od razu rozpoznała, że to Mario. Uśmiechał się do niej od tak.
- Upijasz problemy w alkoholu?
- Można tak to nazwać choć nie wiem czy to problem.
- Coś poważnego?
- Nie, Nina się upiła i odwala jej. A ty co też problemy?
- Tak można to nazwać - zaśmiał się.
- Czyli?
- Z dziewczyną.Wiesz jak to jest być z kimś kogo się nie kocha, ale jest się z tą kobietą żeby nie było jej smutno po zerwaniu?
- Nie.
- No właśnie. Nie życzę ci tego nigdy. To jest straszne uczucie. Niby ją całujesz, ale w sercu czujesz, że jej nie kochasz, że jest bo jest ot tak.
- To zerwij z nią. Powinna zrozumieć, że jej nie kochasz. Po co dusić się w toksycznym związku?
- To nie takie proste.
- Dla chcącego nic trudnego. Ja tam wierzę, że dasz radę. - spojrzała na niego z uśmiechem na twarzy.
- Spróbuję jutro.
- Będę ci w duchu kibicować. - zerknęła na zegarek - To już trzecia? No no, dobra Mario ja się zwijam.
Dziewczyna zabrała torebkę i wstała po czym udała się do wyjścia. Po chwili poczuła, że ktoś łapie ją za rękę. Odwróciła się i zobaczyła jego.
- Mario?
- Victoria dasz mi swój numer?
- Numer? Po co ci?
- Na wszelki wypadek.
Dziewczyna podała mu numer i zniknęła za drzwiami zostawiając go z zadowoloną twarzą.
Nina weszła do swojej garderoby i rozejrzała się po niej z nadzieją, że szybko i bez wahania wybierze coś odpowiedniego. Sięgnęła po sukienkę w panterkę, czarną skórzaną kurtkę i cieńkie czarne rajstopy oraz pare bransoletek (Klik). Weszła do łazienki, umyła szybko zęby, rozczesała włosy, pomalowała się i wyszła do salonu. Siadając na fotelu usłyszała dźwięk SMS. Leniwie wyciągnęła rękę po niego i odczytała wiadomość od Victorii " No pójdę ok." Dziewczyna zaśmiała się, bo doskonale wiedziała, że Viki z nią pójdzie. Po godzinie leniwego leżenia na kanapie postanowiła wyjść po Victorię z wymówką, że się spóźnią choć prawda była taka, że Ninie się nudziło. Wstała i poszła ubrać swoje wystrzałowe buty na obcasie. Wychodząc zakluczyła drzwi i schowała klucz. Poszła po schodach dwa piętra wyżej i zadzwoniła trzy razy na dzwonek przyjaciółki. Po chwili Victoria otworzyła drzwi z zniesmaczoną miną.
- Głucha nie jestem jak zadzwonisz raz wystarczy.
- Oj tam myślałam, że w łazience jeszcze siedzisz, ale widzę, że już gotowa. - zmierzyła przyjaciółkę od góry do dołu szczerząc się jak głupi do sera.
- Co się tak cieszysz?
- Wyglądasz ten no fajnie. (Klik) - zaśmiała się.
- Normalnie, idę po telefon i możemy lecieć.
Dziewczyna zniknęła za drzwiami zostawiając Ninę na korytarzu. Po chwili Victoria wyszła zakluczając drzwi. Nina spojrzała na przyjaciółkę i wyjęła swoje klucze z kieszeni.
- Schowaj, bo ja moge zgubić.
- A ja to niezgubię?
- Ty jesteś bardziej odpowiedzialna.
Victoria się zdziwiła. Usłyszeć takie coś od Niny to nielada wyczyn. Dziewczyny zbiegły po schodach i wyszły na świeże powietrze. Niebo już pociemniało, ludzi było coraz mniej, gdzie niegdzie można było jeszcze usłyszeć śmiechy bawiących się dzieci na podwórkach. Po pietnastu minutach marszu dotarły do Coocon - Club. Nina od razu poszła się przywitać ze swoimi dobrymi znajomymi z imprez. Victoria rozejrzała się po klubie. Poszła tu i tam. W pewnym momencie jej zwrok przykół siedzący znajomy jej chłopak. Gdy podeszła bliżej zobaczyła Marco, ale nie był sam. Obok siedział Mario i wtulona w niego Ann. Po chwili Viki poczuła pchnięcie w ramię odwróciła szybko głowę i zobaczyła Ninę trzymającą drinki.
- Masz.
Dziewczyna nie odpowiedziała tylko wzięła szklankę i spojrzała na przyjaciółkę, która najwyraźniej dostrzegła znajomych.
- Widzisz Marco też tu jest. - zaśmiała się Victoria.
- Zamknij się ślepa nie jestem.
Nina syknęła po czym wzięła łyk whisky. Victoria spojrzała na nią po czym przerzuciła wzrok na Marco i spółkę. Blondyn siedział na przeciwko kolegi i popijał coś niebieskiego. Mario siedział obejmując jednym ramieniem swoją partnerkę i się śmiał. Najwidoczniej jej nie widzieli. Kiedy dziewczyna odwróciła się by powiedzieć coś przyjaciółce tej już nie było. Victoria poszła jej szukać. Po niecałych dziesięciu minutach szukania zguby znalazła ją siedzącą na czerwonej kanapie, popijającą drinki w gronie facetów i jednej dziewczyny, która najwidoczniej była pijana. Dziewczyna podeszła do nich i zobaczyła nogę Niny leżącą na kolanie jednego z chłopaków.
- Nina co ty robisz?
- Siedzę i piję ze znajomymi.
- Czemu mnie zostawiłaś? Szukałam cie cholera z dziesięć minut.
- To, że poszłaś ze mną na imprezę nie znaczy, że masz łazić tam gdzie ja.
- No to logiczne, że jak mnie zabierasz to trzymamy się razem.
- Dziewczyno ile ty masz lat, że muszę cię pilnować.
- To chyba raczej ja ciebie, bo już jesteś nieźle napita.
- Weź mnie nie wkurwiaj idiotko to, że jesteś kompletnie zamulona, nudna, nie umiesz się bawić to nie znaczy, że ja też mam być. Nie jestem tobą i nie będę na całe szczęście. Najlepiej usiądź na tyłku i ucz się. Wielka mi przyjaciółka.
- Wiesz co ja chce mieć przyszłość a nie skończyć jak ty pod mostem z wódą i żebrać na następną. Pijaczką zostaniesz już ci dużo do tego nie zostało.
- Zamknij mordę ty i przyszłość? Twoja przyszłość to siedzenie samej w domu, bo nikt takiej nudziary nie chce.
- Jak nie chce to nie.
- Dziwię się że z takim mułem się zadaje.
- To się kurwa nie zadawaj jak ci nie pasuje.
Zdenerwowana Victoria już nie miała ochoty rozmawiać z przyjaciółką postanowiła się również napić. Poszła do baru i poprosiła o coś mocnego. Wypiła kilka kieliszków czegoś naprawdę mocnego. Po chwili zobaczyła, że dosiada się do niej znajomy chłopak. Spojrzała na niego i od razu rozpoznała, że to Mario. Uśmiechał się do niej od tak.
- Upijasz problemy w alkoholu?
- Można tak to nazwać choć nie wiem czy to problem.
- Coś poważnego?
- Nie, Nina się upiła i odwala jej. A ty co też problemy?
- Tak można to nazwać - zaśmiał się.
- Czyli?
- Z dziewczyną.Wiesz jak to jest być z kimś kogo się nie kocha, ale jest się z tą kobietą żeby nie było jej smutno po zerwaniu?
- Nie.
- No właśnie. Nie życzę ci tego nigdy. To jest straszne uczucie. Niby ją całujesz, ale w sercu czujesz, że jej nie kochasz, że jest bo jest ot tak.
- To zerwij z nią. Powinna zrozumieć, że jej nie kochasz. Po co dusić się w toksycznym związku?
- To nie takie proste.
- Dla chcącego nic trudnego. Ja tam wierzę, że dasz radę. - spojrzała na niego z uśmiechem na twarzy.
- Spróbuję jutro.
- Będę ci w duchu kibicować. - zerknęła na zegarek - To już trzecia? No no, dobra Mario ja się zwijam.
Dziewczyna zabrała torebkę i wstała po czym udała się do wyjścia. Po chwili poczuła, że ktoś łapie ją za rękę. Odwróciła się i zobaczyła jego.
- Mario?
- Victoria dasz mi swój numer?
- Numer? Po co ci?
- Na wszelki wypadek.
Dziewczyna podała mu numer i zniknęła za drzwiami zostawiając go z zadowoloną twarzą.
wtorek, 12 marca 2013
ROZDZIAŁ 4
Rozdział 4
Nina otworzyła swoje piękne oczy i spojrzała na miejsce gdzie jeszcze wczoraj leżał z nią ten cudowny Marco, a teraz go nie było. Usiadła i rozejrzała się po sypialni, ale nigdzie go nie dostrzegła. Zeskoczyła z łóżka ubrała koszulkę i wciągnęła błękitny szlafrok. Otworzyła szeroko okna i odetchnęła świeżym powietrzem. Zamknęła oczy i poczuła się strasznie wolna taka delikatna jak piórko bez żadnych zobowiązań.
- Cholera mnie pojebało ?
Zamknęła okno i poszła do kuchni z nadzieją, że go tam zastanie, lecz zamiast Marco znalazła karteczkę przyklejoną do lodówki. Oderwała ją i ujęła w dłonie po czym zaczęła w myślach czytać "Nina przepraszam, że tak wyszło. Wiem, że nie szukasz chłopaka, a zwłaszcza miłości. Nie jesteś taka jak siebie opisujesz uwierz w to jaką ja cie widzę, a widzę miłą piękną dziewczynę. Musiałem iść, przepraszam. Enej- Lili (Klik)"
Nina spojrzała na jego pismo, a potem na dziwny tytuł jakby piosenki. Emocje nią targały. Zdenerwowała się i zaczęła rwać kartkę na szczątki. Wyrzuciła ją do kosza i nalała sobie soku.
- Następny debil co chciał się tylko przelizać. Jakiego ja mam kurwa pecha do miłości!
Wrzasnęła sama do siebie i poszła się kąpać. Wzięła długą kąpiel. Po 30 minutach wygramoliła się z wanny wytarła ciało i ubrała się w rurki i białą luźną bluzkę. Uczesała się w kitka i maznęła rzęsy czarnym tuszem. Wróciła do kuchni. Zrobiła sobie bułkę z serkiem i kakao. Przeżuwała niechętnie posiłek i zastanawiała się co teraz. "Nie mogę się nim przejmować. Wylane. Będzie chciał postara się. Dziś mecz muszę się skupić. Do 20 mam czas nie ma co się nim przejmować." Z zamyśleń wyrwał ją dzwonek u drzwi. Wstała z nadzieją, że to on ale gdy otworzyła ukazała jej się postać Victorii.
- Cześć wredoto można?
- Siema brzydalu właź.
- Co tam? Widziałam dzisiaj Marco wychodził od ciebie zdenerwowany. Jak wczorajsza randka?
- Marco? Coś mówił? I jaka kurwa randka? Co ty sobie dziewczyno w tej swojej łepetynie ubzdurałaś?
- Nie nic nie mówił po za cześć. No boże nie drzyj japy zapytałam grzecznie.
- Bo gadasz, że jakaś randka nic nie było. Gadaliśmy zwyczajnie jak ludzie.
- To co on tu rano robił?
- A skąd ja mam do jasnej cholery wiedzieć? Wyglądam ci na wróżkę?
- No raczej jak tu był to tylko u ciebie, bo nie mówił, że ma tu rodzinę. Myśl. Gubisz się w swoich kłamstwach. Powiem ci, że moje zaufanie w stosunku do ciebie spadło tak nisko, że nie uwierzę ci nawet w to która jest godzina wybacz.
- Co ty Victoria mówisz? Sorry. Nie chciałam. Powiem ci co on tu robił.
- Nie musisz.
- Ale powiem siadaj. Wczoraj w kawiarni Marco kupił pierniki w kształcie serca, otworzyłam się powiedziałam mu dużo rzeczy, potem podzieliliśmy się ostatnim piernikiem. On mówił, że czuje iż jego miłość jest blisko i miałam wrażenie, że chodzi mu o mnie.
- I co dalej?
- I potem mnie odprowadził do domu. Pocałował w policzek, a ja głupia go w usta. Nie mogłam się powstrzymać. I wylądowaliśmy w łóżku. Wstałam i go nie było. Tylko ta beznadziejna karteczka.
- O cholera. Jaka karteczka?
- Napisał mi że przeprasza bla bla. I podał piosenkę chyba.
- Po jednym spotkaniu do łóżka z nim poszłaś?! Głupia cipo.
- Tak wyszło. Jest fajnym chłopakiem, miłym.
- Co to za piosenka? Sprawdzałaś?
- Nie.
Victoria sięgnęła po laptopa i odpaliła You Tube. Nina wpisała piosenkę i dziewczyny ją w ciszy odsłuchały. Była świetna. Dawała do myślenia. Victoria spojrzała na przyjaciółkę.
- On się chyba w tobie zakochał.
- Nie no co ty pierdolisz za głupoty.
- Nina weź nie przeklinaj co ty masz z tymi przekleństwami wiesz jak to brzydko brzmi.
- Nie patrz na ludzi, bo to pieprzona widownia!
- No dobrze, dzisiaj mecz nie zapomnij.
- A po meczu melanż. Moje drugie życie.
- Znowu chlanie boże.
- Idziesz ze mną nie? Zawsze po meczu chodzisz może kogoś poderwiesz.
- Tak na pewno. Nie chce mi się dzisiaj iść.
- Ta weź mnie nie denerwuj. Nie, no bo lepiej siedzieć w domu, oglądać telewizję albo się uczyć.
- Lepsze to niż wracać o 4 nad ranem nawalona w cztery dupy.
- No lepsze.
- Dobra wiesz co zwijam się. Musze ogarnąć mieszkanie.
Victoria wyszła trzaskając drzwiami co dało do świadomości Ninie, że pójdzie na imprezę z przyjaciółką.
Nina otworzyła swoje piękne oczy i spojrzała na miejsce gdzie jeszcze wczoraj leżał z nią ten cudowny Marco, a teraz go nie było. Usiadła i rozejrzała się po sypialni, ale nigdzie go nie dostrzegła. Zeskoczyła z łóżka ubrała koszulkę i wciągnęła błękitny szlafrok. Otworzyła szeroko okna i odetchnęła świeżym powietrzem. Zamknęła oczy i poczuła się strasznie wolna taka delikatna jak piórko bez żadnych zobowiązań.
- Cholera mnie pojebało ?
Zamknęła okno i poszła do kuchni z nadzieją, że go tam zastanie, lecz zamiast Marco znalazła karteczkę przyklejoną do lodówki. Oderwała ją i ujęła w dłonie po czym zaczęła w myślach czytać "Nina przepraszam, że tak wyszło. Wiem, że nie szukasz chłopaka, a zwłaszcza miłości. Nie jesteś taka jak siebie opisujesz uwierz w to jaką ja cie widzę, a widzę miłą piękną dziewczynę. Musiałem iść, przepraszam. Enej- Lili (Klik)"
Nina spojrzała na jego pismo, a potem na dziwny tytuł jakby piosenki. Emocje nią targały. Zdenerwowała się i zaczęła rwać kartkę na szczątki. Wyrzuciła ją do kosza i nalała sobie soku.
- Następny debil co chciał się tylko przelizać. Jakiego ja mam kurwa pecha do miłości!
Wrzasnęła sama do siebie i poszła się kąpać. Wzięła długą kąpiel. Po 30 minutach wygramoliła się z wanny wytarła ciało i ubrała się w rurki i białą luźną bluzkę. Uczesała się w kitka i maznęła rzęsy czarnym tuszem. Wróciła do kuchni. Zrobiła sobie bułkę z serkiem i kakao. Przeżuwała niechętnie posiłek i zastanawiała się co teraz. "Nie mogę się nim przejmować. Wylane. Będzie chciał postara się. Dziś mecz muszę się skupić. Do 20 mam czas nie ma co się nim przejmować." Z zamyśleń wyrwał ją dzwonek u drzwi. Wstała z nadzieją, że to on ale gdy otworzyła ukazała jej się postać Victorii.
- Cześć wredoto można?
- Siema brzydalu właź.
- Co tam? Widziałam dzisiaj Marco wychodził od ciebie zdenerwowany. Jak wczorajsza randka?
- Marco? Coś mówił? I jaka kurwa randka? Co ty sobie dziewczyno w tej swojej łepetynie ubzdurałaś?
- Nie nic nie mówił po za cześć. No boże nie drzyj japy zapytałam grzecznie.
- Bo gadasz, że jakaś randka nic nie było. Gadaliśmy zwyczajnie jak ludzie.
- To co on tu rano robił?
- A skąd ja mam do jasnej cholery wiedzieć? Wyglądam ci na wróżkę?
- No raczej jak tu był to tylko u ciebie, bo nie mówił, że ma tu rodzinę. Myśl. Gubisz się w swoich kłamstwach. Powiem ci, że moje zaufanie w stosunku do ciebie spadło tak nisko, że nie uwierzę ci nawet w to która jest godzina wybacz.
- Co ty Victoria mówisz? Sorry. Nie chciałam. Powiem ci co on tu robił.
- Nie musisz.
- Ale powiem siadaj. Wczoraj w kawiarni Marco kupił pierniki w kształcie serca, otworzyłam się powiedziałam mu dużo rzeczy, potem podzieliliśmy się ostatnim piernikiem. On mówił, że czuje iż jego miłość jest blisko i miałam wrażenie, że chodzi mu o mnie.
- I co dalej?
- I potem mnie odprowadził do domu. Pocałował w policzek, a ja głupia go w usta. Nie mogłam się powstrzymać. I wylądowaliśmy w łóżku. Wstałam i go nie było. Tylko ta beznadziejna karteczka.
- O cholera. Jaka karteczka?
- Napisał mi że przeprasza bla bla. I podał piosenkę chyba.
- Po jednym spotkaniu do łóżka z nim poszłaś?! Głupia cipo.
- Tak wyszło. Jest fajnym chłopakiem, miłym.
- Co to za piosenka? Sprawdzałaś?
- Nie.
Victoria sięgnęła po laptopa i odpaliła You Tube. Nina wpisała piosenkę i dziewczyny ją w ciszy odsłuchały. Była świetna. Dawała do myślenia. Victoria spojrzała na przyjaciółkę.
- On się chyba w tobie zakochał.
- Nie no co ty pierdolisz za głupoty.
- Nina weź nie przeklinaj co ty masz z tymi przekleństwami wiesz jak to brzydko brzmi.
- Nie patrz na ludzi, bo to pieprzona widownia!
- No dobrze, dzisiaj mecz nie zapomnij.
- A po meczu melanż. Moje drugie życie.
- Znowu chlanie boże.
- Idziesz ze mną nie? Zawsze po meczu chodzisz może kogoś poderwiesz.
- Tak na pewno. Nie chce mi się dzisiaj iść.
- Ta weź mnie nie denerwuj. Nie, no bo lepiej siedzieć w domu, oglądać telewizję albo się uczyć.
- Lepsze to niż wracać o 4 nad ranem nawalona w cztery dupy.
- No lepsze.
- Dobra wiesz co zwijam się. Musze ogarnąć mieszkanie.
Victoria wyszła trzaskając drzwiami co dało do świadomości Ninie, że pójdzie na imprezę z przyjaciółką.
niedziela, 10 marca 2013
ROZDZIAŁ 3
ROZDZIAŁ 3
Nina wyszła z sztani i udała się długim korytarzem w stronę ciemnych drzwi. Kiedy je otworzyła jej oczy odrazu zwróciły się na opartego o ceglany mur Marco. Stał i grzebał w telefonie. Nina poczuła ciarki, które przeszły ją po rękach. Pomyślała, że to przez wiatr, bo w końcu chwile temu wzięła prysznic i teraz jest na dworzu. Próbowała zwalić to na wiatr, którego wcale nie było. Chłopak schował telefon do kieszeni swoich jeansowych spodni i spojrzał na nią błogo się uśmiechając. Nina poczuła, że jej usta same się rozciągają tworząc uśmiech którego nie chciała. Podeszła do niego i spojrzała w jego piękne ciemne oczy. On obdarzył ją ponownie swoim uśmiechem. Dziewczyna poczuła, że się zawstydziła, bo policzki ją lekko zapiekły, więc szybko odwróciła wzrok.
- Cześć. Rozumiem, że możemy iść.
- Jasne, a gdzie chcesz mnie zabrać?
- Za rogiem jest mała kawiarenka, robią tam pyszną kawę i są tam dobre pierniczki.
- Skąd wiedziałeś, że lubię pierniki? - zwróciła na niego swoje piękne jasno-niebieskie oczy, które wytrącały go z równowagi.
- Zazwyczaj takie dziewczyny jak ty lubią pierniki. - podrapał się po głowie maskując zauroczenie jej oczami - Może poniosę ci torbę?
- Nie, dzięki sama dam radę. Nie jestem taką słabiaczką jak inne, ale fajnie, że zapytałeś.
- To, że chcę ponieść ci torbę nie oznacza, że jesteś jakąś słabiaczką. I fakt jesteś całkowicie inna od reszty dziewczyn całkowicie.
Nina nie odpowiedziała i podała mu torbę, którą szybko zarzucił na ramię. Nie ukrywając pasowała mu do dzisiejszego ubrania. Przeszli długa uliczkę rozmawiając, a zarazem poznając się coraz bliżej. Marco otworzył drewniane drzwi i przepuścił Ninę jako pierwszą. Kiedy przechodziła obok niego poczuła cudowny zapach jego perfum aż miała ochotę się do niego przytulić, ale szybko zeszła na ziemię i wkroczyła to małej, ale przytulnej kawiarenki. Spojrzała na wchodzącego Marco i się delikatnie zaśmiała.
- Jaki dżentelmen no nie.
- Jaki komplement no nie. - obdarzył ją uśmiechem.
Nina rozejrzała się po pomieszczeniu. Od razu jej oczom rzuciła się mała lada, która była przystrojona w kwiaty, książki i jakieś stare przedmioty. Pod nią była szyba, a za nią ciastka, kremówki, ptysie, pączki, rurki z kremem i jej ukochane pierniczki. Nagle poczuła jak ktoś delikatnie dotyka jej ramienia. Odwróciła się gwałtownie i spojrzała na stojącego za nią Marco, który się uśmiechał. Pomyślała wtedy " Czy on zawsze się śmieje, zawsze? " ale nawet gdyby się śmiał zawsze to ten jego uśmieszek powodował u niej motylki w brzuchu co było wbrew jej zasadą. Reus pociągnął ją za rękę i zaprowadził do małego stolika, który był w rogu. Nina usiadła i spojrzała na ciekawe nakrycie, okrągły stolik na którym wyścielony był biały obrusik, a na nim różowa chusta. Był tam również biały wazonik, a w nim śliczny bukiet róż. Krzesła były rzeźbione. Nie mogła uwierzyć, że w takim małym miejscu może być tak pięknie. Marco przyniósł w filiżankach kawę i na talerzyku pierniki w kształcie serduszka. Zdziwiła się dlaczego akurat takie wybrał skoro widziała, że były też pierniczki w kształcie gwiazdek, ale dobra chciał być miły nie ma co się rozklejać - pomyślała. Chłopak usiadł naprzeciwko niej i spojrzał w jej duże oczy.
- Co się tak gapisz Marco?
- Ja się gapię? Coś ci się zdaje. - zmieszał się.
- Nie no spoko. Sorka za wczorajszy wybryk, ale nie ukrywam to twoja wina.
- Jak moja jak twoja?
- Twoja, kolego ty się zagapiłeś. Doprałeś ją?
- Uparta jesteś nie ma co. Plama jest będe miał pamiatkę po tobie. - zaśmiał się.
- Weź mnie typku nie załamuj. - uśmiechnęłą się.
- Czemu jesteś taka?
- Jaka? Wredna, mam niewyparzony język, chamska, denerwująca, wścipska?
- No taka inna, taka zakręcona.
- Ja jestem sobą i nie udaje innych.Po co mam udawać pustą lalę, która szpani się kasą, która daje dupy za każdym zakrętem, naiwną dziwerą?
- Dobrze, że jesteś sobą cenie to u ciebie, ale czemu taka akurat? Czemu tak mówisz. Dla mnie nie musisz być chamska.
- A co ty wyjątek? Nie szukam niczego na siłę kiedyś zostałam zraniona przez ojca i postanowiłam pokazać całemu światu, że się nie załamałam. Moje postępowanie pokazuje jak on mnie zranił.
- Nie będę wnikać co zrobił, ale czemu akurat takie zachowanie? Dla Victorii też jesteś chamska. Nie masz wyjątków?
- Nie, nie mam. Nie chcę mieć jakiś wyjątków. Victoria mnie znała przed zmianą i zaakceptowała po zmianie. Staram się nie być chamska dla niej ale nie wychodzi no cóż. Nie chcę się zmianiać niech wie jak mnie zranił.
- Rozumiem cię Nina. A co z miłością?
Nina spojrzała na niego wzrokiem przestraszonego kotka. Marco wydawało się, że ma szkliste oczy, ale tylko mu się zdawało. Nina spojrzała w swoją kawę i odpłynęła. " No właśnie co z miłością? Marco wydaje się bardzo miły, sympatyczny i troskliwy. Takiego jak kiedyś chciałam, ale teraz już nie chce. Przecież miłość jest przereklamowana. Faceci to chamy, które chcą przelecieć każdą dziewczynę co ma duży biust i tyłek. Dla nich nie liczy się uczucie kobiety, oni to tylko sex, uchlanie się, pornole, siedzenie przed telewizorem lub komentowanie jakie to my nie jesteśmy. Nie,nie chce mieć faceta. Nie teraz. Marco jest fajny na prawdę, ale nie teraz. Może też chce tylko mnie przelecieć? Nie wydaje mi się, że nie należy do takich." Z zamysleń wyrwał ją Marco , który delikatnie dotknął jej dłoni. Nina spojrzała na niego zdziwiona i zabrała rękę.
- Co mówiłeś?
- Zapytałem co z miłością, ale jeżeli nie chcesz nie odpowiadaj.
- Nie no co ty spoko nie ma sprawy. Miłość? Szczerze?
- Całkowicie szczerze.
- Miłość? Hmm.. Nie wierzę w miłość. Jest jak dla mnie przereklamowana. Nie szukam chopaka, który przeleci mnie i zostawi. Jest dobrze jak jest. Raczej jestem typem samotnika, który imprezuje i te sprawy, ale czasem mam ochotę.
- Masz ochotę do czego?
- Się do kogoś przytulić. Do kogoś komu bezgranicznie ufam.
- Tez czasem mam taka ochotę wiesz?
- A co ty nie masz dziewczyny?
- Nie. Zdradziła mnie. Jak się dowiedziałem to co mi pozostało. Rzuciłem ją.
- No widzisz czyli miłość jaka jest? Pojebana.
- Nina. To, że mnie zdradziła nie znaczy, że nie wierzę w miłość. Coś czuję, że moja miłośc jest blisko.
- Ja tam nic nie czuję.
Marco spojrzał na nią takim wzrokiem jakiego nigdy dotąd nie widziała. Oboje spojrzeli przez okno w którym tańczyły promyki zachodzącego słońca. Nina złapała za ostatniego piernika i poczuła, że Marco już go trzyma odwróciła się do niego i zaśmiała po czym puściła ciastko.
- Nie no masz ostatnie należy do ciebie. - powiedział.
- Nie no ty stawiałeś to twoje.
- No weź proszę.
Nina złapała serduszko i przełamała je na pół po czym oddała jedną połowe chłopakowi. Po chwili oboje się roześmieli. Po godzinnym spacerze Marco odprowadził Ninę pod same drzwi i chciał pocałować na pożegnanie w policzek, a ta nie mogła się powstrzymać i pocałowała go w usta. Po chwili w gorącym uścisku szli do sypialni zrzucając z siebie co krok ubrania. W końcu wylądowali na miękkim łóżku całując się namiętnie.
Nina wyszła z sztani i udała się długim korytarzem w stronę ciemnych drzwi. Kiedy je otworzyła jej oczy odrazu zwróciły się na opartego o ceglany mur Marco. Stał i grzebał w telefonie. Nina poczuła ciarki, które przeszły ją po rękach. Pomyślała, że to przez wiatr, bo w końcu chwile temu wzięła prysznic i teraz jest na dworzu. Próbowała zwalić to na wiatr, którego wcale nie było. Chłopak schował telefon do kieszeni swoich jeansowych spodni i spojrzał na nią błogo się uśmiechając. Nina poczuła, że jej usta same się rozciągają tworząc uśmiech którego nie chciała. Podeszła do niego i spojrzała w jego piękne ciemne oczy. On obdarzył ją ponownie swoim uśmiechem. Dziewczyna poczuła, że się zawstydziła, bo policzki ją lekko zapiekły, więc szybko odwróciła wzrok.
- Cześć. Rozumiem, że możemy iść.
- Jasne, a gdzie chcesz mnie zabrać?
- Za rogiem jest mała kawiarenka, robią tam pyszną kawę i są tam dobre pierniczki.
- Skąd wiedziałeś, że lubię pierniki? - zwróciła na niego swoje piękne jasno-niebieskie oczy, które wytrącały go z równowagi.
- Zazwyczaj takie dziewczyny jak ty lubią pierniki. - podrapał się po głowie maskując zauroczenie jej oczami - Może poniosę ci torbę?
- Nie, dzięki sama dam radę. Nie jestem taką słabiaczką jak inne, ale fajnie, że zapytałeś.
- To, że chcę ponieść ci torbę nie oznacza, że jesteś jakąś słabiaczką. I fakt jesteś całkowicie inna od reszty dziewczyn całkowicie.
Nina nie odpowiedziała i podała mu torbę, którą szybko zarzucił na ramię. Nie ukrywając pasowała mu do dzisiejszego ubrania. Przeszli długa uliczkę rozmawiając, a zarazem poznając się coraz bliżej. Marco otworzył drewniane drzwi i przepuścił Ninę jako pierwszą. Kiedy przechodziła obok niego poczuła cudowny zapach jego perfum aż miała ochotę się do niego przytulić, ale szybko zeszła na ziemię i wkroczyła to małej, ale przytulnej kawiarenki. Spojrzała na wchodzącego Marco i się delikatnie zaśmiała.
- Jaki dżentelmen no nie.
- Jaki komplement no nie. - obdarzył ją uśmiechem.
Nina rozejrzała się po pomieszczeniu. Od razu jej oczom rzuciła się mała lada, która była przystrojona w kwiaty, książki i jakieś stare przedmioty. Pod nią była szyba, a za nią ciastka, kremówki, ptysie, pączki, rurki z kremem i jej ukochane pierniczki. Nagle poczuła jak ktoś delikatnie dotyka jej ramienia. Odwróciła się gwałtownie i spojrzała na stojącego za nią Marco, który się uśmiechał. Pomyślała wtedy " Czy on zawsze się śmieje, zawsze? " ale nawet gdyby się śmiał zawsze to ten jego uśmieszek powodował u niej motylki w brzuchu co było wbrew jej zasadą. Reus pociągnął ją za rękę i zaprowadził do małego stolika, który był w rogu. Nina usiadła i spojrzała na ciekawe nakrycie, okrągły stolik na którym wyścielony był biały obrusik, a na nim różowa chusta. Był tam również biały wazonik, a w nim śliczny bukiet róż. Krzesła były rzeźbione. Nie mogła uwierzyć, że w takim małym miejscu może być tak pięknie. Marco przyniósł w filiżankach kawę i na talerzyku pierniki w kształcie serduszka. Zdziwiła się dlaczego akurat takie wybrał skoro widziała, że były też pierniczki w kształcie gwiazdek, ale dobra chciał być miły nie ma co się rozklejać - pomyślała. Chłopak usiadł naprzeciwko niej i spojrzał w jej duże oczy.
- Co się tak gapisz Marco?
- Ja się gapię? Coś ci się zdaje. - zmieszał się.
- Nie no spoko. Sorka za wczorajszy wybryk, ale nie ukrywam to twoja wina.
- Jak moja jak twoja?
- Twoja, kolego ty się zagapiłeś. Doprałeś ją?
- Uparta jesteś nie ma co. Plama jest będe miał pamiatkę po tobie. - zaśmiał się.
- Weź mnie typku nie załamuj. - uśmiechnęłą się.
- Czemu jesteś taka?
- Jaka? Wredna, mam niewyparzony język, chamska, denerwująca, wścipska?
- No taka inna, taka zakręcona.
- Ja jestem sobą i nie udaje innych.Po co mam udawać pustą lalę, która szpani się kasą, która daje dupy za każdym zakrętem, naiwną dziwerą?
- Dobrze, że jesteś sobą cenie to u ciebie, ale czemu taka akurat? Czemu tak mówisz. Dla mnie nie musisz być chamska.
- A co ty wyjątek? Nie szukam niczego na siłę kiedyś zostałam zraniona przez ojca i postanowiłam pokazać całemu światu, że się nie załamałam. Moje postępowanie pokazuje jak on mnie zranił.
- Nie będę wnikać co zrobił, ale czemu akurat takie zachowanie? Dla Victorii też jesteś chamska. Nie masz wyjątków?
- Nie, nie mam. Nie chcę mieć jakiś wyjątków. Victoria mnie znała przed zmianą i zaakceptowała po zmianie. Staram się nie być chamska dla niej ale nie wychodzi no cóż. Nie chcę się zmianiać niech wie jak mnie zranił.
- Rozumiem cię Nina. A co z miłością?
Nina spojrzała na niego wzrokiem przestraszonego kotka. Marco wydawało się, że ma szkliste oczy, ale tylko mu się zdawało. Nina spojrzała w swoją kawę i odpłynęła. " No właśnie co z miłością? Marco wydaje się bardzo miły, sympatyczny i troskliwy. Takiego jak kiedyś chciałam, ale teraz już nie chce. Przecież miłość jest przereklamowana. Faceci to chamy, które chcą przelecieć każdą dziewczynę co ma duży biust i tyłek. Dla nich nie liczy się uczucie kobiety, oni to tylko sex, uchlanie się, pornole, siedzenie przed telewizorem lub komentowanie jakie to my nie jesteśmy. Nie,nie chce mieć faceta. Nie teraz. Marco jest fajny na prawdę, ale nie teraz. Może też chce tylko mnie przelecieć? Nie wydaje mi się, że nie należy do takich." Z zamysleń wyrwał ją Marco , który delikatnie dotknął jej dłoni. Nina spojrzała na niego zdziwiona i zabrała rękę.
- Co mówiłeś?
- Zapytałem co z miłością, ale jeżeli nie chcesz nie odpowiadaj.
- Nie no co ty spoko nie ma sprawy. Miłość? Szczerze?
- Całkowicie szczerze.
- Miłość? Hmm.. Nie wierzę w miłość. Jest jak dla mnie przereklamowana. Nie szukam chopaka, który przeleci mnie i zostawi. Jest dobrze jak jest. Raczej jestem typem samotnika, który imprezuje i te sprawy, ale czasem mam ochotę.
- Masz ochotę do czego?
- Się do kogoś przytulić. Do kogoś komu bezgranicznie ufam.
- Tez czasem mam taka ochotę wiesz?
- A co ty nie masz dziewczyny?
- Nie. Zdradziła mnie. Jak się dowiedziałem to co mi pozostało. Rzuciłem ją.
- No widzisz czyli miłość jaka jest? Pojebana.
- Nina. To, że mnie zdradziła nie znaczy, że nie wierzę w miłość. Coś czuję, że moja miłośc jest blisko.
- Ja tam nic nie czuję.
Marco spojrzał na nią takim wzrokiem jakiego nigdy dotąd nie widziała. Oboje spojrzeli przez okno w którym tańczyły promyki zachodzącego słońca. Nina złapała za ostatniego piernika i poczuła, że Marco już go trzyma odwróciła się do niego i zaśmiała po czym puściła ciastko.
- Nie no masz ostatnie należy do ciebie. - powiedział.
- Nie no ty stawiałeś to twoje.
- No weź proszę.
Nina złapała serduszko i przełamała je na pół po czym oddała jedną połowe chłopakowi. Po chwili oboje się roześmieli. Po godzinnym spacerze Marco odprowadził Ninę pod same drzwi i chciał pocałować na pożegnanie w policzek, a ta nie mogła się powstrzymać i pocałowała go w usta. Po chwili w gorącym uścisku szli do sypialni zrzucając z siebie co krok ubrania. W końcu wylądowali na miękkim łóżku całując się namiętnie.
sobota, 2 marca 2013
ROZDZIAŁ 2.
Rozdział 2
Dziewczyny stały teraz przed drzwiami na których wywieszona była tabliczka Dyrektor Sportowy . Jenne szybkim ruchem złapała za klamkę i weszła do środka ciągnąc podopieczne za sobą. Nina wyszarpnęła rękę z uścisku i sama z podniesioną głową podeszła do dyrektora.
- Słucham co znowu zmalowałyście?
- Dyrektorze te oto dwie modelki dzisiaj na naszym boisku zaczęły się...
- Pani Jenne skoro to ja zaczęłam to ja powinnam się tłumaczyć, a nie pani mam 18 lat i potrafię się wytłumaczyć z mojego błędu, więc proszę się nie wtrącać dobrze?
Trenerka się zdziwiła z powodu tego co powiedziała Nina. Usiadła wygodnie w fotelu i wpatrywała się w dziewczyny.
- Panie dyrektorze. Dzisiaj na boisku się zaczęłyśmy szarpać i to prawda, że ja zaczęłam, ale przyczyną tego był fakt, iż ta oto wredna szmata popchnęła moją przyjaciółkę przy czym Victoria z hukiem spadła na glebę.
- No rozumiem, że jesteś zdenerwowana, ale to nie powód żebyś tu przy mnie wyzywała swoją koleżankę.
- Niech pan nie mówi, że to moja koleżanka gdyż ja tej szmaty za nią nie uważam i pan mnie w tym momencie obraża. A czy ja pana obrażam?! - powiedziała głośno opierając się o biurko dłońmi.
- Dlaczego miałbym obrażać kogokolwiek. Ja szanuję to, że stanęłaś w obronie przyjaciółki, ale to nie powód do bójki. Przypominam ci, że jesteś dziewczyną wręcz kobietą, a nie chłopakiem.
- A ja panu przypominam, że pana robotą jest grzanie tyłka na tym jakże ładnym i zapewne wygodnym fotelu, a nie mówieniem mi jakiej płci jestem. Okej?
- Nino! - krzyknęła Jenne wstając.
- Coś jeszcze kochany dyrektorze? - zapytała z uśmiechem na twarzy dziewczyna.
- Nie młoda damo to wszystko. Mam nadzieje, że więcej nic takiego się nie powtórzy, a teraz wracajcie na trening.
- No i świetnie.
Nina wyszła zamykając delikatnie drzwi, choć miała ochotę trzasnąć nimi tak żeby szyby wyleciały razem z futryną. Wyszła na świeże powietrze i udała się w stronę boiska. Tam czekała już na nią Victoria, która kopała piłkę o ścianę. Nina przeszła obok niej i spojrzała się srogo.
- I co u dyrektora jaka kara?
- Żadna powiedziałam mu co myślę. Chyba go pocisnęłam. - zaśmiała się.
- Naszego dyrektora? Przecież on jest w porządku.
- Dla ciebie są wszyscy kuźwa w porządku. Możesz przestać kopać tą cholerną piłkę?
- Spokojnie. Dziękuję, że stanęłaś w mojej obronie.
Nina złapała piłkę i z całej siły ją wykopała na koniec boiska po czym spojrzała na przyjaciółkę.
- Jak ma cie ktoś gnębić to tylko ja. - uśmiechnęła się.
- Debilko nikt nie może.
- Ty jesteś od robienia dobrej miny do złej gry maleńka.
Po kilkunastu minutach zjawiła się w bramie Jenne i Katja. Trenerka zwołała dziewczyny, które natychmiastowo się zbiegły.
- Panienki słuchajcie na dzisiaj koniec. Możecie się rozejść. A co do was - skierowała głowę na Nine - Jutro idziecie za karę ty Victoria i Katja na dodatkowy trening do chłopaków.
- Zajebiście nie no super! - krzyknęła Nina.
- Jakiś problem? Ciesz się że kibli nie kazał wam myć.
- Już wolałabym to robić niż z tymi jak im tam trenować.
- Może któryś z nich będzie w przyszłości twoim mężem. A teraz rozejść się.
Dziewczyny poszły do szatni. Przebrały się i wyszły na długi korytarz. Victoria jak zawsze zakluczyła szatnię po czym musiała odnieść klucz. Przecież ona jest taka idealna pomyślała Nina. Dziewczyny poszły odnieść klucz i wstąpiły jeszcze po kawę.
- Dlaczego my pijemy te ścieki? - zapytała Nina.
- Ścieki? Zawsze ci smakowała.
- Już nie smakuje. Boże jeszcze ten trening z idiotami.
- Ej no po co ich ciśniesz? Nie wiesz jacy są.
- Są idiotami.
- Skąd ta pewność pani wszystkowiedząca?
- Mała stul japę.
Po tych słowach Nina poczuła, że w kogoś uderzyła, a po jej ręce rozlała się gorąca kawa, która poplamiła jej białe Conversy.
- Kurwa jak łazisz łamago niedorobiona! - wrzasnęła.
- Przepraszam, ale to ty na mnie weszłaś.
Nina podniosła głowę i zobaczyła młodego chłopaka o blond włosach, który się błogo uśmiechał. Był nieco wyższy od niej. Ubrany w biały t-shirt z jakimś obrazkiem, który był zalany jej kawą.
- Ale gdybyś się patrzał to byś mnie ominął!
- Zagapiłem się, a ty na mnie wpadłaś.
- Ale ty cholera się zagapiłeś!
- Taka ładna, a się tak denerwuje. - zaśmiał się.
- Ty mi komplementów nie praw lovelasie.
- Nina weź ogarnij trochę może co wlazłaś na niego i jeszcze go obwiniasz! - wtrąciła oburzona Victoria.
- Dobra wybacz dam ci chusteczkę poczekaj. - sięgnęła po paczkę chusteczek do swojej treningowej torby po czym mu podała
- Dzięki dobre i to, a kawę mogę ci odkupić.
- Nie no spoko to tylko kawa. Gorzej z koszulką.
- Dam radę. - spojrzał się uroczo do dziewczyny i wyciągnął rękę - Marco.
- Nina. - uścisnęła dłoń - A to Victoria.
- Miło mi.
Marco stał i niestarannie wycierał plamę ze swojej koszulki, dziewczyny wpatrywały się w jego uśmiechniętą twarz. Z pozoru wydawał się sympatyczny, miły i był przystojny. Wpadł w oko Ninie, ale ona nie szuka miłości.
- To co dasz się zaprosić na kawę? - zapytał niepewnie.
- Dobra dam gdzie kiedy i o której?
- Jutro po treningu czyli o 17?
- Jezu jutro z wami mam.
- No to miło poznam cię z resztą drużyny.
- Nie dzięki sama sobie poradzę musimy już iść.
Nina szarpnęła Victorię i podążyły długim korytarzem w stronę wyjścia.
Dziewczyny stały teraz przed drzwiami na których wywieszona była tabliczka Dyrektor Sportowy . Jenne szybkim ruchem złapała za klamkę i weszła do środka ciągnąc podopieczne za sobą. Nina wyszarpnęła rękę z uścisku i sama z podniesioną głową podeszła do dyrektora.
- Słucham co znowu zmalowałyście?
- Dyrektorze te oto dwie modelki dzisiaj na naszym boisku zaczęły się...
- Pani Jenne skoro to ja zaczęłam to ja powinnam się tłumaczyć, a nie pani mam 18 lat i potrafię się wytłumaczyć z mojego błędu, więc proszę się nie wtrącać dobrze?
Trenerka się zdziwiła z powodu tego co powiedziała Nina. Usiadła wygodnie w fotelu i wpatrywała się w dziewczyny.
- Panie dyrektorze. Dzisiaj na boisku się zaczęłyśmy szarpać i to prawda, że ja zaczęłam, ale przyczyną tego był fakt, iż ta oto wredna szmata popchnęła moją przyjaciółkę przy czym Victoria z hukiem spadła na glebę.
- No rozumiem, że jesteś zdenerwowana, ale to nie powód żebyś tu przy mnie wyzywała swoją koleżankę.
- Niech pan nie mówi, że to moja koleżanka gdyż ja tej szmaty za nią nie uważam i pan mnie w tym momencie obraża. A czy ja pana obrażam?! - powiedziała głośno opierając się o biurko dłońmi.
- Dlaczego miałbym obrażać kogokolwiek. Ja szanuję to, że stanęłaś w obronie przyjaciółki, ale to nie powód do bójki. Przypominam ci, że jesteś dziewczyną wręcz kobietą, a nie chłopakiem.
- A ja panu przypominam, że pana robotą jest grzanie tyłka na tym jakże ładnym i zapewne wygodnym fotelu, a nie mówieniem mi jakiej płci jestem. Okej?
- Nino! - krzyknęła Jenne wstając.
- Coś jeszcze kochany dyrektorze? - zapytała z uśmiechem na twarzy dziewczyna.
- Nie młoda damo to wszystko. Mam nadzieje, że więcej nic takiego się nie powtórzy, a teraz wracajcie na trening.
- No i świetnie.
Nina wyszła zamykając delikatnie drzwi, choć miała ochotę trzasnąć nimi tak żeby szyby wyleciały razem z futryną. Wyszła na świeże powietrze i udała się w stronę boiska. Tam czekała już na nią Victoria, która kopała piłkę o ścianę. Nina przeszła obok niej i spojrzała się srogo.
- I co u dyrektora jaka kara?
- Żadna powiedziałam mu co myślę. Chyba go pocisnęłam. - zaśmiała się.
- Naszego dyrektora? Przecież on jest w porządku.
- Dla ciebie są wszyscy kuźwa w porządku. Możesz przestać kopać tą cholerną piłkę?
- Spokojnie. Dziękuję, że stanęłaś w mojej obronie.
Nina złapała piłkę i z całej siły ją wykopała na koniec boiska po czym spojrzała na przyjaciółkę.
- Jak ma cie ktoś gnębić to tylko ja. - uśmiechnęła się.
- Debilko nikt nie może.
- Ty jesteś od robienia dobrej miny do złej gry maleńka.
Po kilkunastu minutach zjawiła się w bramie Jenne i Katja. Trenerka zwołała dziewczyny, które natychmiastowo się zbiegły.
- Panienki słuchajcie na dzisiaj koniec. Możecie się rozejść. A co do was - skierowała głowę na Nine - Jutro idziecie za karę ty Victoria i Katja na dodatkowy trening do chłopaków.
- Zajebiście nie no super! - krzyknęła Nina.
- Jakiś problem? Ciesz się że kibli nie kazał wam myć.
- Już wolałabym to robić niż z tymi jak im tam trenować.
- Może któryś z nich będzie w przyszłości twoim mężem. A teraz rozejść się.
Dziewczyny poszły do szatni. Przebrały się i wyszły na długi korytarz. Victoria jak zawsze zakluczyła szatnię po czym musiała odnieść klucz. Przecież ona jest taka idealna pomyślała Nina. Dziewczyny poszły odnieść klucz i wstąpiły jeszcze po kawę.
- Dlaczego my pijemy te ścieki? - zapytała Nina.
- Ścieki? Zawsze ci smakowała.
- Już nie smakuje. Boże jeszcze ten trening z idiotami.
- Ej no po co ich ciśniesz? Nie wiesz jacy są.
- Są idiotami.
- Skąd ta pewność pani wszystkowiedząca?
- Mała stul japę.
Po tych słowach Nina poczuła, że w kogoś uderzyła, a po jej ręce rozlała się gorąca kawa, która poplamiła jej białe Conversy.
- Kurwa jak łazisz łamago niedorobiona! - wrzasnęła.
- Przepraszam, ale to ty na mnie weszłaś.
Nina podniosła głowę i zobaczyła młodego chłopaka o blond włosach, który się błogo uśmiechał. Był nieco wyższy od niej. Ubrany w biały t-shirt z jakimś obrazkiem, który był zalany jej kawą.
- Ale gdybyś się patrzał to byś mnie ominął!
- Zagapiłem się, a ty na mnie wpadłaś.
- Ale ty cholera się zagapiłeś!
- Taka ładna, a się tak denerwuje. - zaśmiał się.
- Ty mi komplementów nie praw lovelasie.
- Nina weź ogarnij trochę może co wlazłaś na niego i jeszcze go obwiniasz! - wtrąciła oburzona Victoria.
- Dobra wybacz dam ci chusteczkę poczekaj. - sięgnęła po paczkę chusteczek do swojej treningowej torby po czym mu podała
- Dzięki dobre i to, a kawę mogę ci odkupić.
- Nie no spoko to tylko kawa. Gorzej z koszulką.
- Dam radę. - spojrzał się uroczo do dziewczyny i wyciągnął rękę - Marco.
- Nina. - uścisnęła dłoń - A to Victoria.
- Miło mi.
Marco stał i niestarannie wycierał plamę ze swojej koszulki, dziewczyny wpatrywały się w jego uśmiechniętą twarz. Z pozoru wydawał się sympatyczny, miły i był przystojny. Wpadł w oko Ninie, ale ona nie szuka miłości.
- To co dasz się zaprosić na kawę? - zapytał niepewnie.
- Dobra dam gdzie kiedy i o której?
- Jutro po treningu czyli o 17?
- Jezu jutro z wami mam.
- No to miło poznam cię z resztą drużyny.
- Nie dzięki sama sobie poradzę musimy już iść.
Nina szarpnęła Victorię i podążyły długim korytarzem w stronę wyjścia.
sobota, 23 lutego 2013
ROZDZIAŁ 1
ROZDZIAŁ 1
Nina leżała na swoim wielkim łóżku i przewracała się z boku na bok, bo coś zakłócało jej błogi sen. Przez uchylone okno wlatywał do jej sypialni ciepły majowy wiatr, który bawił się jej włosami i kołdrą, a potem wylatywał trzaskając oknem przez, które wpadały promienie ciepłego słońca ogrzewające jej twarz. Nina w końcu się poddała i otworzyła oczy, które ledwo chciały się otworzyć. Zakryła głowe puchatą poduszką, a resztę ciała kołdrą. Po kilkunastu minutach zerwała się jak oparzona i usiadła na kant miękkigo łóżka patrząc na zegarek.
- Cholera!
Wstała i poczuła, że coś zimnego przyturlało się do jej bosej nogi. Ukucnęła i ujęła w dłoń pustą butelkę po piwie. Przyłożyła ją do ust i ostatnia kropelka piwa spadła jej na język. Po chwili rozkoszy wstała rzuciła butelkę na łóżko i poszła do szafy po jakieś czyste ubrania. Wyjęła luźną błękitną koszulkę i czarne obcisłe rurki. Szybkim krokiem podążyła do łazienki. Obmyła twarz lodowatą wodą i spojrzała w duże lustro. Oczy miała rozmazane od czarnej kredki, a ponadto męczył ją kac. Umyła szybko zęby związała włosy w kitka ubrała się i wybiegła do kuchni. Wzięła butelkę wody i jabłko. Wsunęła stopy w trampki schowała wodę do torby treningowej i wyszła zakluczając drzwi. Zbiegła po krętych schodach i wyszła na powietrze. Ludzi jak zawsze było pełno, samochody jeździły w kółko. Nina pokręciła niechętnie głową i ruszyła na przystanek autobusowy. Zerknęła na rozkład jazy i złapała się za głowę.
- Co?! Autobus dopiero za 45 minut?
Uderzyła ręką w tabliczkę i zaczęła biec w stronę boiska. Po dobrych piętnastu minutach była na miejscu. Wparowała do szatni odłożyła torbę po czym wyciągnęła czarną koszulkę i żółte spodenki. Założyła je niestarannie. Usiadła by ubrać swoje jak to ona mawia "Najeczki" zawiązała je mocno i wyszła przez bramę na zielone boisko. Trenerka stała na szczęście tyłem, więc Nina myślała, że jej się upiecze i Jenne nie zobaczy, iż przyszła. Zaczęła iść w stronę rozgrzewających się koleżanek gdy nagle usłyszała, że trenerka ją woła.
- Nina!
Dziewczyna szła przed siebie ignorując głośne wołanie.
- Nina! Do mnie natychmiast ! Nie udawaj głuchej!
Dziewczyna syknęła pod nosem "Boże" i zawróciła. Szła wolno jak ślimak wiedząc, że to dezorientuje Jenne. Kiedy doszła do kobiety ta stała z rękoma opartymi na biodrach i krzywo się na nią patrzyła.
- Czy ty nie masz zegarka? Nie wiesz, że nie lubię jak ktoś się spóźnia! Jakoś twoje koleżanki się nie spóźniły. Jakie masz znowu usprawiedliwienie?!
- Mam zegarek. Nie jestem nimi, więc proszę mnie do nich nie porównywać! Ja jestem ja, a one to one!
- Nikogo nie porównuję, ale skoro trening jest na 12 to wszyscy przychodzą na 12 WSZYSCY! Nie jesteś jakaś lepsza, że możesz przychodzić na 13.
- Jestem lepsza, bo jestem sobą, a nie jakimiś plastikami! A spóźniłam się, ponieważ uderzyłam głową o kant poduszki i straciłam przytomność na dwie godziny.
- Weź mnie nie rozśmieszaj i pamiętaj na przyszłość, że czas utracony nigdy nie wróci, a teraz biegnij na około boiska z pięć kółek i dołącz do reszty dziewczyn.
- Dobra i przepraszam.
Trenerka uśmiechnęła się i machnęła ręką. Nina zwróciła wzrok na rozgrzewające się dziewczyny między innymi na Victorie, która już kopała piłkę do bramki. Po chwili namysłu dziewczyna zaczęła niechętnie robić kółka. Przebiegła pięć rundek i dołączyła do reszty. Zabrała piłkę z przed nosa Katje swojemu największemu wrogowi i ruszyła do popijającej wodę przyjaciółki. Klepnęła ją w plecy aż ta się zachłysnęła wodą.
- Czemu do cholery jasnej mnie nie obudziłaś?
- Jak to nie obudziłam? Dzwoniłam na dzwonek z dziesięć razy i potem jeszcze na komórkę z dziesięć, a ty nic. - zaczęła się tłumaczyć wycierając usta.
- Dziwne, że nic nie słyszałam.
- Trzeba było wczoraj więcej chlać.
- Ty mi tutaj nie mów co mam robić.
- Po co wczoraj polazłaś do baru po co? Nawalona w cztery dupy do domu wracałaś.
- Uważaj, bo się zaraz znowu oplujesz maleńka. Tak mi się podoba, więc nie twój interes.
- Nie będę spierać się z idiotką szkoda czasu i nerwów, przecież ty i tak wie wszystko najlepiej.
Rozmowę przerwała im Jenne, która rozkazała zrobić wszystkim dwa kółka z piłką przy nodze. Victoria i Nina jak zawsze biegły pierwsze, bo były najlepszymi graczami w drużynie tuż za nimi biegła ich znienawidzona koleżanka Katja. Nie lubiły jej, bo to ona zawsze roznosiła plotki,wtykała nos w nie swoje sprawy, była upierdliwa potrafiła chodzić za każdym i truć dupę jaka to ona biedna, bo ma duży nos. Przyjaciółki biegły z przodu i rozmawiały o czymś zażarcie aż w pewnym momencie Victorii odskoczyła piłka, więc zatrzymała się po nią i poczuła pchnięcie w plecy po czym upadła z hukiem na twardą ziemię. Podniosła ociężale głowę i usiadła, a jej oczom ukazał się widok idącej z rozwścieczoną miną przyjaciółki.
- Jak mogłaś suko!
- Największa stoi tutaj. - powiedziała Katja.
- Zamknij jadaczkę i przepraszaj Victorię na kolana!
- Oj dziewczynko nie rozśmieszaj mnie kto tu kogo ma przepraszać? - powiedziała rozbawiona.
Nina się w takie gierki nigdy nie bawiła wszystko załatwiała siłą. Oczywiście i tak było tym razem. Nie wahając się ani chwili dłużej pociągnęła Katje za warkocza, a ta pisnęła jak operowa śpiewaczka aż chłopacy z sąsiedniego boiska zwrócili na nich wzroki.
- Przepraszaj ją powiedziałam i więcej nie powtórzę, ale poprawię ci ten nosek.
Katja trzymała się sztywno na nogach i nie miała zamiaru nikogo przepraszać. Złapała za rękę Nine i wbiła jej paznokcie. Dziewczyna się tylko zaśmiała, choć poczuła ból nie pokazała tego po sobie i pociągnęła blondynkę jeszcze mocniej za warkocza. Jenne widząc całe zdarzenie nie czekała ani chwili dłużej podbiegła do szarpiących się podopiecznych i rozdzieliła je.
- Co wy do cholery jasnej wyprawiacie?! Jesteście z jednej drużyny, a się bijecie!
- Ona zaczęła mnie ciągnąć za włosy! Jakaś kopnięta do psychiatry z nią.
- Nina co masz mi dopowiedzenia?
- Nic nie mam.
- W takim razie proszę oby dwie do dyrektora. Natychmiast!
Jenne szarpnęła dziewczyny za ręce i podążyła z nimi do bramy. W połowie drogi pokazała jeszcze reszcie grupy, że mają kontynuować trening i zniknęła z Niną i Katjen za dużą bramą.
Nina leżała na swoim wielkim łóżku i przewracała się z boku na bok, bo coś zakłócało jej błogi sen. Przez uchylone okno wlatywał do jej sypialni ciepły majowy wiatr, który bawił się jej włosami i kołdrą, a potem wylatywał trzaskając oknem przez, które wpadały promienie ciepłego słońca ogrzewające jej twarz. Nina w końcu się poddała i otworzyła oczy, które ledwo chciały się otworzyć. Zakryła głowe puchatą poduszką, a resztę ciała kołdrą. Po kilkunastu minutach zerwała się jak oparzona i usiadła na kant miękkigo łóżka patrząc na zegarek.
- Cholera!
Wstała i poczuła, że coś zimnego przyturlało się do jej bosej nogi. Ukucnęła i ujęła w dłoń pustą butelkę po piwie. Przyłożyła ją do ust i ostatnia kropelka piwa spadła jej na język. Po chwili rozkoszy wstała rzuciła butelkę na łóżko i poszła do szafy po jakieś czyste ubrania. Wyjęła luźną błękitną koszulkę i czarne obcisłe rurki. Szybkim krokiem podążyła do łazienki. Obmyła twarz lodowatą wodą i spojrzała w duże lustro. Oczy miała rozmazane od czarnej kredki, a ponadto męczył ją kac. Umyła szybko zęby związała włosy w kitka ubrała się i wybiegła do kuchni. Wzięła butelkę wody i jabłko. Wsunęła stopy w trampki schowała wodę do torby treningowej i wyszła zakluczając drzwi. Zbiegła po krętych schodach i wyszła na powietrze. Ludzi jak zawsze było pełno, samochody jeździły w kółko. Nina pokręciła niechętnie głową i ruszyła na przystanek autobusowy. Zerknęła na rozkład jazy i złapała się za głowę.
- Co?! Autobus dopiero za 45 minut?
Uderzyła ręką w tabliczkę i zaczęła biec w stronę boiska. Po dobrych piętnastu minutach była na miejscu. Wparowała do szatni odłożyła torbę po czym wyciągnęła czarną koszulkę i żółte spodenki. Założyła je niestarannie. Usiadła by ubrać swoje jak to ona mawia "Najeczki" zawiązała je mocno i wyszła przez bramę na zielone boisko. Trenerka stała na szczęście tyłem, więc Nina myślała, że jej się upiecze i Jenne nie zobaczy, iż przyszła. Zaczęła iść w stronę rozgrzewających się koleżanek gdy nagle usłyszała, że trenerka ją woła.
- Nina!
Dziewczyna szła przed siebie ignorując głośne wołanie.
- Nina! Do mnie natychmiast ! Nie udawaj głuchej!
Dziewczyna syknęła pod nosem "Boże" i zawróciła. Szła wolno jak ślimak wiedząc, że to dezorientuje Jenne. Kiedy doszła do kobiety ta stała z rękoma opartymi na biodrach i krzywo się na nią patrzyła.
- Czy ty nie masz zegarka? Nie wiesz, że nie lubię jak ktoś się spóźnia! Jakoś twoje koleżanki się nie spóźniły. Jakie masz znowu usprawiedliwienie?!
- Mam zegarek. Nie jestem nimi, więc proszę mnie do nich nie porównywać! Ja jestem ja, a one to one!
- Nikogo nie porównuję, ale skoro trening jest na 12 to wszyscy przychodzą na 12 WSZYSCY! Nie jesteś jakaś lepsza, że możesz przychodzić na 13.
- Jestem lepsza, bo jestem sobą, a nie jakimiś plastikami! A spóźniłam się, ponieważ uderzyłam głową o kant poduszki i straciłam przytomność na dwie godziny.
- Weź mnie nie rozśmieszaj i pamiętaj na przyszłość, że czas utracony nigdy nie wróci, a teraz biegnij na około boiska z pięć kółek i dołącz do reszty dziewczyn.
- Dobra i przepraszam.
Trenerka uśmiechnęła się i machnęła ręką. Nina zwróciła wzrok na rozgrzewające się dziewczyny między innymi na Victorie, która już kopała piłkę do bramki. Po chwili namysłu dziewczyna zaczęła niechętnie robić kółka. Przebiegła pięć rundek i dołączyła do reszty. Zabrała piłkę z przed nosa Katje swojemu największemu wrogowi i ruszyła do popijającej wodę przyjaciółki. Klepnęła ją w plecy aż ta się zachłysnęła wodą.
- Czemu do cholery jasnej mnie nie obudziłaś?
- Jak to nie obudziłam? Dzwoniłam na dzwonek z dziesięć razy i potem jeszcze na komórkę z dziesięć, a ty nic. - zaczęła się tłumaczyć wycierając usta.
- Dziwne, że nic nie słyszałam.
- Trzeba było wczoraj więcej chlać.
- Ty mi tutaj nie mów co mam robić.
- Po co wczoraj polazłaś do baru po co? Nawalona w cztery dupy do domu wracałaś.
- Uważaj, bo się zaraz znowu oplujesz maleńka. Tak mi się podoba, więc nie twój interes.
- Nie będę spierać się z idiotką szkoda czasu i nerwów, przecież ty i tak wie wszystko najlepiej.
Rozmowę przerwała im Jenne, która rozkazała zrobić wszystkim dwa kółka z piłką przy nodze. Victoria i Nina jak zawsze biegły pierwsze, bo były najlepszymi graczami w drużynie tuż za nimi biegła ich znienawidzona koleżanka Katja. Nie lubiły jej, bo to ona zawsze roznosiła plotki,wtykała nos w nie swoje sprawy, była upierdliwa potrafiła chodzić za każdym i truć dupę jaka to ona biedna, bo ma duży nos. Przyjaciółki biegły z przodu i rozmawiały o czymś zażarcie aż w pewnym momencie Victorii odskoczyła piłka, więc zatrzymała się po nią i poczuła pchnięcie w plecy po czym upadła z hukiem na twardą ziemię. Podniosła ociężale głowę i usiadła, a jej oczom ukazał się widok idącej z rozwścieczoną miną przyjaciółki.
- Jak mogłaś suko!
- Największa stoi tutaj. - powiedziała Katja.
- Zamknij jadaczkę i przepraszaj Victorię na kolana!
- Oj dziewczynko nie rozśmieszaj mnie kto tu kogo ma przepraszać? - powiedziała rozbawiona.
Nina się w takie gierki nigdy nie bawiła wszystko załatwiała siłą. Oczywiście i tak było tym razem. Nie wahając się ani chwili dłużej pociągnęła Katje za warkocza, a ta pisnęła jak operowa śpiewaczka aż chłopacy z sąsiedniego boiska zwrócili na nich wzroki.
- Przepraszaj ją powiedziałam i więcej nie powtórzę, ale poprawię ci ten nosek.
Katja trzymała się sztywno na nogach i nie miała zamiaru nikogo przepraszać. Złapała za rękę Nine i wbiła jej paznokcie. Dziewczyna się tylko zaśmiała, choć poczuła ból nie pokazała tego po sobie i pociągnęła blondynkę jeszcze mocniej za warkocza. Jenne widząc całe zdarzenie nie czekała ani chwili dłużej podbiegła do szarpiących się podopiecznych i rozdzieliła je.
- Co wy do cholery jasnej wyprawiacie?! Jesteście z jednej drużyny, a się bijecie!
- Ona zaczęła mnie ciągnąć za włosy! Jakaś kopnięta do psychiatry z nią.
- Nina co masz mi dopowiedzenia?
- Nic nie mam.
- W takim razie proszę oby dwie do dyrektora. Natychmiast!
Jenne szarpnęła dziewczyny za ręce i podążyła z nimi do bramy. W połowie drogi pokazała jeszcze reszcie grupy, że mają kontynuować trening i zniknęła z Niną i Katjen za dużą bramą.
czwartek, 21 lutego 2013
BOHATEROWIE
Nina Kisch to 18-letnia roztrzepana i zagubiona w świecie dziewczyna. Urodziła się w Rostock i tam też została wychowana. W wieku 14 lat jej ojciec rozwiódł się z jej mamą po czym wyjechał do Nowego Jorku zostawiając je same. Nina interesuje się piłką nożną. Gra w klubie BVB Madchen na pozycji napastnika. Dla gry w tym klubie przeprowadziła się do Dortmundu. Jej drugą pasją są wieczne imprezy i szwędanie się z piwem po mieście. Nie boi się życia. Miłość dla niej jest przereklamowana, ponieważ nie chce być zraniona jak matka przez ojca. Podchodzi z dystansem do zakochania się. Nie lubi być kontrolowana przez matkę, która nęka ją telefonami co u niej. Szlugi, chlanie, ćpanie i piłka nożna to jej świat. Czy zmieni swoje podejście do życia?
Marco Reus 19-letni roztargniony chłopak. Jego rodzice mieszkają na obrzeżach Dortmundu. Interesuje się piłką nożną gra w klubie Borussia Dortmund. Kilka miesięcy temu został zdradzony przez dziewczynę po czym z nią zerwał. Wierzy w miłość , ale na razie nie chce jej odczuć, bo się boi konsekwencji. Często chodzi z głową w chmurach. Chce poznać prawdziwą miłość. Jest w stanie zrobić wszystko dla swojej ukochanej.
Victoria Remus 18-letnia spokojna, miła, uczciwa dziewczyna. Mieszkała w Rostocku razem z rodzicami. Ma młodszą 10 letnią siostrę Lize. Pasją Victorii jest piłka nożna i fotografia. Gra również w klubie BVB Madchen na pozycji ofensywnego pomocnika. Jest najlepszą przyjaciółką Niny. Stara się sprowadzić ją na normalne życie. Victoria nie ma chłopaka wieży w miłość od pierwszego wejrzenia.
Mario Gotze 19-letni zakręcony chłopak grający w Borussi Dortmund. Mieszka z rodzicami. Ma dziewczynę Ann. Posiada czarujący uśmiech. Na ogół spokojny chociaż czasem lubi się wygłupić.
Jenne Klopp 36-letnia trenerka dziewczyn z klubu BVB Madchen. Żona trenera Jurgena Kloppa. Bardzo szybko się denerwuje na swoje podopieczne. Według niej zawsze wszystko musi być idealnie. Nie lubi jak ktoś się spóźnia. Ma mądrości życiowe, które przenosi na boisko i poza nie. Wspiera dziewczyny.
Jurgen Klopp 42-letni trener drużyny Borussi Dortmund. Jest dla chłopaków jak ojciec pomaga im w trudnych sytuacjach. Lubi żartować z czego słynie. Niekiedy jest poważny. Porad zasięga od kochanej żony.
Marco Reus 19-letni roztargniony chłopak. Jego rodzice mieszkają na obrzeżach Dortmundu. Interesuje się piłką nożną gra w klubie Borussia Dortmund. Kilka miesięcy temu został zdradzony przez dziewczynę po czym z nią zerwał. Wierzy w miłość , ale na razie nie chce jej odczuć, bo się boi konsekwencji. Często chodzi z głową w chmurach. Chce poznać prawdziwą miłość. Jest w stanie zrobić wszystko dla swojej ukochanej.
Victoria Remus 18-letnia spokojna, miła, uczciwa dziewczyna. Mieszkała w Rostocku razem z rodzicami. Ma młodszą 10 letnią siostrę Lize. Pasją Victorii jest piłka nożna i fotografia. Gra również w klubie BVB Madchen na pozycji ofensywnego pomocnika. Jest najlepszą przyjaciółką Niny. Stara się sprowadzić ją na normalne życie. Victoria nie ma chłopaka wieży w miłość od pierwszego wejrzenia.
Mario Gotze 19-letni zakręcony chłopak grający w Borussi Dortmund. Mieszka z rodzicami. Ma dziewczynę Ann. Posiada czarujący uśmiech. Na ogół spokojny chociaż czasem lubi się wygłupić.
Jenne Klopp 36-letnia trenerka dziewczyn z klubu BVB Madchen. Żona trenera Jurgena Kloppa. Bardzo szybko się denerwuje na swoje podopieczne. Według niej zawsze wszystko musi być idealnie. Nie lubi jak ktoś się spóźnia. Ma mądrości życiowe, które przenosi na boisko i poza nie. Wspiera dziewczyny.
Jurgen Klopp 42-letni trener drużyny Borussi Dortmund. Jest dla chłopaków jak ojciec pomaga im w trudnych sytuacjach. Lubi żartować z czego słynie. Niekiedy jest poważny. Porad zasięga od kochanej żony.
Subskrybuj:
Posty (Atom)